Wsi spokojna…

Argumentów za wyborem domu jednorodzinnego poza miastem są dziesiątki (podobnie zresztą – dodajmy – jak kontrargumentów). Dotąd jednak rzadko dostarczali ich neurolodzy.

Może to się zmienić za sprawą badań, przeprowadzonych przez grupę psychologów klinicznych, anatomów mózgu i neurologów z uczelni medycznej w Exeter. Zadanie, jakiego podjęli się pod kierunkiem neurologa Iana Framptona było frapujące, wynik zaś, choć domaga się dodatkowych interpretacji, jest wymowny. Grupie 140 pacjentów, reprezentatywnej dla wszystkich „lat i stanów” pokazywano na zmianę wizerunki oraz zdjęcia wiejskiego i miejskiego pejzażu. Obrazy były zróżnicowane zarówno jeśli idzie o technikę wykonania, jak porę roku: decydująca była rozpoznawalność „wiejskiej idylli” (dużo zieleni, rozległe przestrzenie, woda, zwierzęta, niewiele sylwetek ludzkich) i „miejskiego zgiełku” (mury, budynki, pejzaż zorganizowany, ruch, światła, tłum).

Badani, podłączeni do tomografu i skanera MRI, reagowali właściwie jednakowo: ostrym pobudzeniem układu limbicznego, odpowiedzialnego za „zarządzanie” emocjami, na widok jakiegokolwiek miasta. To, czy była to miejscowość doskonale im znana czy metropolia położona na drugim krańcu świata (zastanawiano się, jaką rolę gra czynnik ewentualnego zagubienia) nie miało właściwie żadnego znaczenia.

Zdaniem dr Framptona, układ limbiczny generuje „na widok miasta” stan zbliżony do poczucia zagrożenia. Nie ma znaczenia przy tym, jak mogłoby się wydawać, ilość szczegółów: pejzaż wiejski pokazywany w trakcie badań mógł być pełen drzew, słoneczników, kur, deszczu, kolorów – miejski zaś spokojny i bezludny niczym tylna ściana bloku w sobotnie deszczowe popołudnie. Liczy się – może ilość prostopadłościanów, może wysoka linia horyzontu?

Nie każdy może zamieszczać w Toskanii. Ale każdy może mieć widok na trzy stare dęby.