Czy brykietowanie ma przyszłość?

Coraz więcej wiemy o bardziej i mniej wskazanych paliwach. Ceniony jest czysty węgiel kamienny i pellety drewniane, mniej – węgiel czeski, „półbrunatny” i brunatny. Wszyscy, przynajmniej nominalnie, wiedzą, że nie wchodzi w grę palenie śmieci, coraz liczniejsza jest grupa tych, którzy zdali sobie sprawę ze zgubnych, rakotwórczych właściwości kreozotu, którym nasycane są podkłady kolejowe. Rośnie grono sceptyków palenia drewnem lakierowanym bądź nasączanym impregnatem – nigdy nie wiadomo, co trafia wówczas do naszych płuc i krwiobiegu.

Jednocześnie jednak rośnie liczba osób zainteresowanych efektywnym wykorzystaniem surowców wtórnych wszelkiego rodzaju: widzimy, że pieniądze przeciekają nam przez palce, że wraz ze stertami trocin, gałązek, siana, kartonów, za których wywóz płacimy nieraz bardzo znaczne sumy, ucieka nam okazja – i fortuna.

Jak można wykorzystać „urobek” domu jednorodzinnego z ogrodem, nie nastawionego na działalność stricte gospodarczo-rolniczą? Czy, jeśli nie zaplanujemy plantacji wierzby energetycznej i inwestycji w park maszynowy, mamy szanse na wykorzystanie naszych ogrodowych i domowych odpadów w sposób korzystny dla przyrody i budżetu domowego zarazem?

Wydaje się, że jednym z bardziej racjonalnych rozwiązań jest opisywane już pokrótce na naszym portalu brykietowanie. Dorzucanie do pieca siana, trocin lub papierów ma niewielki sens: ilość popiołu i zanieczyszczeń, szybkość spalania i niska wydajność energetyczna czynią takie posunięcia całkowicie pozbawionymi sensu. Jeśli jednak namoczyć je, rozdrobnić, zmieszać i wysuszyć, dodając ewentualnie wysokoenergetycznych paliw – ma to sens!

Co wchodzi w grę? Omawiany już przez nas papier, doskonały jako spoiwo. Dobrze przesuszone siano – i liście, choć w tym przypadku można się obawiać zanieczyszczenia piachem, co zwiększy ilość popiołu. Słomę zostawmy rolnikom, ale jeśli ktoś zaoferowałby nam ją poszatkowaną... Gałązki – jeśli dysponujemy rozdrabniarką do gałęzi i łodyg. Wszystko, co z ogrodu, a było zbyt suche, by trafić na stertę kompostową: łodygi pomidorów, słonecznika, malw...

Trociny. Łuski orzechów laskowych, włoskich i słonecznika. Karton i „kształtki” do jajek, którymi tak obficie obdarzani jesteśmy przy każdych zakupach. Mało? Szyszki i igły z iglaków. Rozdrobniona kora. Żołędzie.

Wymieszać. Wycisnąć. Dodać do 1/4 miału węglowego. Jeśli w okolicy pracuje niewielka rafineria, może jest sens zagadnąć o beczkę parafiny, którą można by nasączyć brykiety już po wyschnięciu. Suszyć – na słońcu, składować pod okapem, jak drewniane polana. Poważne inwestycje? Kadź do moczenia papieru, kilka kubłów lub skrzyń na gromadzenie innych odpadów. Rozdrabniarka – jeśli cięte żywopłoty i przycinane krzewy dostarczają nam wystarczającej ilości gałęzi. I inwestycja najpoważniejsza – brykieciarka: jeśli nie mamy pasji do samodzielnego montowania, nie warto kupować tańszej niż taką za 400-500 zł. Potem – trochę pracy. A potem – długie popołudnia w ciepłym domu z zakręcony, zaworem gazu...