Nowe technologie

Termitiera miast mrówkowca

2017-12-03

Niby przywykliśmy do myśli o boomie demograficznym w Indiach i w Chinach przekraczającym niemal granice naszej wyobraźni, ale niektóre wiadomości robią wrażenie i unaoczniają skalę zmian: oto w mieście Surat w indyjskim stanie Gudżarat powstaje budynek biurowy przeznaczony dla… 45 tysięcy osób.

Gigabiurowiec, zaprojektowany przez firmę o budzącej respekt nazwie Morphogenesis, ma służyć potrzebom stanowej giełdy i współdziałających z nią podmiotów, mieszcząc ponad 4 tysiące biur. Od biurowca większy będzie tylko legendarny już Pentagon i można żywić obawy, że nowa budowla stanowić będzie wymarzony cel zamachowców.

Jej twórcy skupiają się na razie nad pragnieniem, by moloch ten nie zapadł się i nie zadusił pod własnym ciężarem. Podkreślają zamysł ekologiczny: przy takiej bryle, jak na zdjęciu, trudno mówić o rozmieszczeniu paneli fotowoltaicznych, ale większość biur jest ponoć oświetlana przy pomocy światła dziennego (także dzięki przemyślnemu systemowi świetlików i luster), bez zarzutów działa ponoć wentylacja grawitacyjna. Co najważniejsze jednak, to zepchnięcie całego ruchu samochodowego do podziemia: u stóp budynków, miast parkingów wiecznie zapchanych wozami dostawczymi alejek rozciągają się ogrody z przemyślanym systemem alejek. Ponoć architekci tworząc plan tego domu zdecydowanie wielorodzinnego inspirowali się nie tyle wizjami osiedli mieszkaniowych czy mrówkowców, lecz projektami lotnisk, gdzie pierwszą definiującą zasadą jest uproszczenie i niekrzyżowanie szlaków komunikacyjnych pasażerów przylatujących, odlatujących, załóg samolotów, personelu lotniska i ochrony. Jeśli uda się to w stanie Gudżarat, największym problemem 45 tysięcy urzędników będą kolejki do automatów z kawą.

Niech zwolnią przed twoim domem

2017-11-27

Właścicielom domów jednorodzinnych zdarza się to często, zbyt często: po cichej uliczce, przy której zbudowałeś swoje miejsce na ziemi, coraz częściej zaczęły pędzić samochody. I nie robią tego z przepisową prędkością 30 km / godz. Ani nawet obowiązujące w całym mieście 50 km / godz O nie: trwa wyścig.

Na początku wściekasz się, kilka razy wygrażasz pięścią, kilka razy dzwonisz po policję. Ale to nic nie daje. W końcu zaczynasz zabiegać u władz miasta o zbudowanie „leżącego policjanta” kawałek przed twoją furtką. To i tak nieźle, bo znasz takich, którzy zainstalowali takie urządzenie na własną rękę, a za samowolkę na szosie publicznej jest spory mandat. Są i tacy desperados, którzy na własną rękę wykopali dziurę w asfalcie: no, ci to mogą liczyć najwyżej na wyrok w zawieszeniu… Nieważne. Ty byłeś praworządny, po pół roku doczekałeś się progu na koszt gminy – i teraz spędzasz dni na słuchaniu pisku hamulców albo nasłuchiwaniu, czy kolejny rajdowiec nie wylądował na twoim płocie.

W krajach, gdzie paleta rozwiązań jest większa, można poszukać innych rozwiązań. Na przykład w Szwecji. Zresztą nie tylko na osiedlowej uliczce, ale i na szosie.

Kilka opatentowanych już rozwiązań – najbardziej znane to Edeva Actibump – działa na podobnej zasadzie: poprzeczny pas nawierzchni jest ruchomy w płaszczyźnie pionowej, oparty na kilku siłownikach. Jeśli zainstalowany nad szosą radar stwierdzi przekroczenie szybkości – sprzężony z nim komputer natychmiast wysyła sygnał do siłowników, które OPUSZCZAJĄ płytę o kilka centymetrów. Taki „dołek” nie wyrzuca samochodów w górę, jak normalny próg – ale wstrząs jest dla kierowców wystarczająco szokujący, by zaprzestać rajdu i spowolnić.

Można? Można. Na niektórych odcinkach szos, gdzie zainstalowano Edevę, stwierdzon spadek ilości wypadków rzędu 80 proc.

Kameleon i interakcja

2017-11-26

Nowy pomysł na sprzęganie człowieka z maszyną: holenderskie studio projektowe Nick Verstand zaprojektowało interaktywną instalację, która posłuży do „wizualizowania”, unaoczniania innym swojego nastroju: wszystko w bardzo budującej, rygorystycznej i naukowej atmosferze.
Rozwiązanie wypróbowano podczas Holenderskiego Tygodnia Designu, kiedy to odwiedzający chętni drapowani byli w czujniki stanów organizmu – od wilgotności skóry po tętno i puls.
Po tego rodzaju „standaryzacji” urządzenia zwiedzający / badany kładł się na przygotowanym szezlongu, po czym puszczano mu wybrane wcześnie pot-pourri muzyczne: utwory wyraziste, zawczasu wybrane, budzące emocje u większości słuchaczy.
Zmieniające się odczucia słuchacza, przekładające się na biofizyczne zachowania organizmu (przyspieszone tętno, zmiana napięcia galwanicznego skóry, etc.) analizowane były przez komputer – sterujący również rzutnikiem światła. W rezultacie badany otoczony był rodzajem świetlistej zasłony, zmieniającej kształt i kolor w zależności od zmian jego nastrojów. Niezastąpiony gadżet na przyjęcia introwertyków!
I pomyśleć, że kiedyś wystarczało się zaczerwienić.

Jak ogrzać dom bitcoinami

2017-11-16

Bitcoiny to jedno z tych zjawisk współczesnego świata, które jest jak wododział między pokoleniami, czy może raczej między umysłami wybitnymi, jeśli idzie o rozumienie technologii, a całą resztą. Przypuszczam, że pół wieku temu tak było z satelitami, a 30 lat temu – z komputerami osobistymi. Ci, którzy nie są na bieżąco z informatyką, mają z bitcoinami poważną zagwozdkę: „klucze kryptograficzne” – jasne, szyfrowanie – jasne, ale czy te komputery, które wyliczają kolejne kombinacje cyfrowe, komuś je przekazują? I czy ta kryptografia wykorzystywana jest do przekazów bankowych, czy do szyfrowania maili? I co to znaczy, że się wykopuje?

Pewne jest jedno: że na tym fedrowaniu można nieźle zarobić – i że jest to znacznie pewniejsze niż wygrana w Lotto. Tyle, że wymaga to poważnych nakładów: tu już nie wystarczy, jak działo się przed laty podczas pospolitego ruszenia zwołanego przez NASA, skromny domowy pecet podłączony do sieci: to muszą być potężne jednostki obliczeniowe, dodatkowo podkręcone jak się patrzy!

A kiedy komputer pracuje – to się grzeje, co prowadzi do spadku jego wydajności, a nawet awarii: wiedzą to nawet ci, którzy niewiele rozumieją z bitcoinów. Jak dotąd, inżynierowie od hardware’u doskonalili się w konstruowaniu systemów chłodzących: najpierw mocniejsze wiatraczki, potem chłodzenie olejem czy wodą, ostatnio sięgano nawet po mocno schłodzone gazy..

To znaczy – do chwili, w której na arenę nie wkroczyła syberyjska myśl techniczna. Dwaj ”łowcy bitcoinów” z Irkucka, Ilia Frołow i Dmitrij Tołmaczow, zbudowali układ, którzy wykorzystuje ciepło płynące z komputerów do grzania podłogowego. Za ogrzewanie niewielkiego domku, przy prawdziwie syberyjskich mrozach, płacą – zero. Na bitcoinach zarabiają do 430 dolarów miesięcznie – i zamierzają wszystkie zarobione pieniądze przeznaczyć na wzniesienie w ten sposó kolejnych ogrzewanych w ten sposób budynków, które wynajmować będą – ciepło tu, zacisznie! – za dodatkową opłatą.

Prześwietlenie piramidy

2017-11-03

Brzmi to jak tytuł z popołudniówki, ale nim nie jest: naprawdę, właśnie odkryto nieznane dotąd wnętrze w piramidzie Cheopsa!

Nie wiadomo jeszcze, jakie dokładnie ma rozmiary, nie wiadomo, jaka jest jego zawartość (archeolodzy studzą nadzieje poszukiwaczy skarbów i sekretów: najpewniej mamy do czynienia z „przestrzenią konstrukcyjną”), ale jedno jest pewne: nad Wielką Komorą znajduje się porównywalna pod względem wielkości sala, do której nie dotarły setki ekspedycji!

Jak to możliwe i jak udało się to stwierdzić? Dym, myszy, drony? Nic z tych rzeczy: piramidzie zafundowano prześwietlenie.

To znaczy nie my, ludzie – nawet pieniądze Dubaju i technologia USA nie wystarczyłyby do wzniesienia aparatu rentgenowskiego, który prześwietliłby obiekt o wysokości 134 metrów – lecz kosmos. My tylko zainstalowaliśmy detektory.

Serio. Kosmos, prócz twardego promieniowania, przed którym osłania nas (jak długo?) ziemska atmosfera emituje też miony (ściślej – miony powstają dopiero w górnych warstwach ziemskiej atmosfery, w wyniku rozpadu mezonów), które można wykryć przy pomocy odpowiednich czujników. W ciągu sekundy przez metr kwadratowy powierzchni Ziemi przelatuje nie tak znów dużo mionów - około dwustu. Czyli w ciągu godziny… miesiąca… roku…
Wystarczyło obstawić piramidę Cheopsa kilkoma tysiącami czujników, zdobyć się na chwilę cierpliwości – i zinterpretować różnice w ilości mionów przelatujących przez kamienny stożek na różnych wysokościach i w różnych kierunkach. Mamy komnatę! Pozostaje pytanie – tu już żaden wścibski mion nie pomoże – jak się do niej dostać. A dla projektantów i użytkowników domów jednorodzinnych zaświtała nadzieja na nową technologię pomiaru szczelności wnętrza…

Dlaczego koła ratunkowe musza być brzydkie?

2017-10-31

Bo są tańsze? Nie, socjolodzy sprawdzili: naprawdę nie ma to znaczenia. Bo muszą spełniać różne dodatkowe funkcje, obfitując w wodę, flary i zasobniki? Nie, nie dałoby się to zmieścić. Wygląda na to, że czasem ludzkość ma potrzebę zaprojektowania czegoś niewiarygodnie głupiego. Dość często ma to związek z zapewnieniem bezpieczeństwa.
Najnowszym tego przykładem jest dubajski wynalazek „Smart-palm”, inteligentna ładowarka, zamaskowana w kształcie palmy. Zapewnia ładowanie komórki we wszelkich niemal dialektach, gada, rozsyła uczestników wyprawy w różnych kierunkach; jej posiadaczka ani przez chwilę nie miała „osobowości” lub bodaj „współczucia”, a na wyniki z zakresu modulowania posiadających słuch trzeba chwilę poczekać.
Wszystko dobrze, tylko czemu ta instalacja jest tak szpetna? Liście palmy, kryjące ogniwa fotowoltaiczne, są sztywne, ciężkie i w zjadliwie zielonkawym kolorze. Na pniu wyświetlane są informacje lokalne, w sęczkach - wtyczki. To opowieść jak ze złego dowcipu. Ale może to freudowski sen ojców miasta, którzy marzą o prawdizwych drzewach?

Domek na kurzej nóżce

2017-10-23

Kolejni architekci przymierzają się do wizji świata jeśli nie całkiem zalanego wodami, to takiego, gdzie poziom wód podniesie się w dotkliwy sposób, zmniejszając obszary dostępne do zamieszkania. Jak uporać się z tą sprzecznością? Nie ma tygodnia, żeby nie pojawiały się kolejne projekty “wodnych miast”, stanowiących wyzwanie dla naszych najgłębiej zakorzenionych wyobrażeń miasta, miejskości i mieszkania.

Często są to koncepcje bardzo ogólne, szkice i etiudy wprowadzające w temat: zdarzają się jednak propozycje dopracowane niemal w każdym calu, co nie znaczy, że stają się przez to bardziej realistyczne… Przykładem – włoski architekt i urbanista Luca Curci, specjalizujący się, jak czytamy, w „architekturze luksusowej i futurystycznej”, który wystąpił publicznie z projektem, zatytułowanym szumnie „Pionowe Miasto” (Vertical City).

Pionowe miasto jego autorstwa jest budynkiem o wysokości 180 pięter, usadowionym na poziomie szelfu przybrzeżnego i całkowicie samowystarczalnym energetycznie i żywnościowo: energię mają oczywiście, jak zwykle w tego rodzaju projektach, zapewnić przejrzyste ogniwa fotowoltaiczne, którym ma zostać pokryta cała fasada giganta. Żywność, przynajmniej pochodzenia roślinnego – hydroponiczne uprawy.

Luca Curci rozwodzi się nad możliwością zaprojektowania na poszczególnych piętrach apartamentów różnego rodzaju i standardu (możliwe byłoby m.in. stworzenie ekwiwalentu domu jednorodzinnego), nie zapomina o lądowisku dla helikopterów, ba, formułach prawnych, regulujących wynajem lub zakup. Znacznie powściągliwiej pisze o posadowieniu w dnie fundamentów drapacza chmur, o odporności na dalsze (już po wzniesieniu „Pionowego Miasta”) podnoszenie się poziomu wód czy, bagatela, tsunami. Nam pozostaje zastanawiać się nad możliwością akcji ratunkowej w takim budynku….

Kładka jak spod dyszy

2017-10-21

Drukowanie w 3D coraz częściej uważane jest za ostatni krzyk mody, ba – receptę nie tylko na przyszłość architektury, ale też wszelkiej produkcji. Na razie, w przypadku zarówno architektury jak np. chirurgii sprawdza się, jeśli idzie o drukowanie precyzyjnych elementów bądź szybkie powtarzanie rutynowych czynności i działań (stąd powodzenie np. robotów kładących cegły).

Zdumiewa jednak ekscytacja technologiami druku 3D, gdy zastępują czynności wykonywane mniejszym nakładem sił i środków od dziesięcioleci. Przykładem może być rozgłos, jaki towarzyszył uroczystemu otwarciu.. „pierwszego w świecie mostka rowerowego wykonanego w technologii 3D” w holenderskim miasteczku Gemert, w Brabancji.
Most, który mniej życzliwi nazwaliby pewnie kładką, liczy sobie osiem metrów, przebiega nad potokiem sięgającym budowniczym do pół łydki i nie ma większego znaczenia strategicznego. Prace projektowe rozpoczęły się w lipcu, budowę rozkręcono we wrześniu,zakończono kilka dni temu. Wszystkie moduły mostku uzyskano, nakładając przy pomocy systemu dysz warstwy betonu o grubości do 1 cm. Znakomicie – gdyby nie fakt, że odlanie ich z formy ze sklejki – mniejsza już o formy stalowe czysilikonowe! – trwałoby góra tydzień.

Błysk zebry

2017-10-18

Nowatorski pomysł londyńskiej firmy Umbrellium rzeczywiście może oszczędzić kierowcom mnóstwo czasu w nocy. Wpuszczone w nawierzchnie lampy LED wyświetlać będą odpowiednie oznakowanie pasa jezdni…w zależności od natężenia ruchu. Technologia opracowana przez wynalazców pozwala na imitowanie wszystkich typów oznakowania, ale w pierwszej kolejności pracują oni nad przejściami dla pieszych.

Jak zauważa założyciel firmy, Usman Haque, „koncepcja przejścia dla pieszych w zasadzie pozostaje niezmienna od chwili jej powstania i dopracowania w latach 40. XX wieku. A przecież funkcjonujemy w przestrzeni społecznej w zupełnie inny sposób”.

Wyświetlanie zmiennych wzorów, a właściwie aktywizacja ich lub pozostawienie „normalnej”, czarnej jezdni, służyć ma upłynnieniu ruchu samochodowego w godzinach, gdy ruch pieszych jest nieznaczny – na przykład nad ranem. W godzinach szczytu z kolei obraz z kamer sprzężonych z komputerem sterującym światłami LED może z kolei spowodować czasowe poszerzenie zasięgu pasów, tak,żeby uniknąć na nich tłoku.

Wszystko genialne. Tylko co w przypadku awarii zasilania?

Kapsułka na uspokojenie

2017-09-28

Dom postrzegany jest zwykle jako najbezpieczniejsze miejsce na ziemi; ale co robić, kiedy pojawi się zagrożenie, szczególnie pod postacią potopu, ale także pożaru czy trzęsienia ziemi? Cóż, można trzymać w garażu (lub może w ogródku, byle przycumowaną) kapsułę ratunkową, która może pomieścić od dwóch do 10 osób i jest bliska niezniszczalności.

Kapsułę, nazwaną dla celów handlowych „Survival Pod”, zaprojektowało dwóch inżynierów: Julian Sharpe i Scott Hill, którzy ciężko przeżyli indonezyjskie tsunami, w którym zginęło blisko ćwierć miliona ludzi.

Zaprojektowane przez nich urządzenie nie stwarza może stuprocentowej gwarancji przeżycia w każdych warunkach – gwarancje tego rodzaju są nie w ludzkiej mocy – ale paleta zagrożeń, przed którymi potrafi ochronić, jest imponująca. Wykonana ze stali okrętowej sfera, do której wchodzi się przez zaśrubowywany właz, może osłonić przed walącym się budynkiem, ogniem, promieniowaniem jądrowym, epidemią, zaś w przypadku powodzi czy tsunami – po prostu unieść się na falach. Zapasy pozwalają na przeżycie 10 osób przez pięć dni – oczywiście, możliwa jest również ich bardziej oszczędna dystrybucja. Na kilkadziesiąt osobodni wystarczą też zapasy powietrza.

Kapsułę można już zamawiać w Stanach Zjednoczonych i w Japonii. Może przycumuje i w Waszym ogródku?