Letnie szorowanie
Kiedy robi się weki? Jesienią. Kiedy klei porcelanę? Zimą. A latem? Latem, jeśli kogoś nosi gospodarski szał, szoruje się ściany zewnętrzne domu. Nie ma co z tym zwlekać, jeśli chcemy, by zaprojektowany przez nas dom jednorodzinny wyglądał równie dobrze teraz jak pięć lat temu. Profilaktyka zamiast nowych tynków!
Najpierw – szorowanie, i wreszcie będziemy w stanie wytłumaczyć żonie, po co trzymamy w garażu tę myjkę ciśnieniową, bo spłukiwanie raz na rok podjazdu przed domem, zaś raz na kwartał – nadkoli to naprawdę za mało. Z myjką ciśnieniową i zestawem miękkich gąbek na wysięgniku jesteśmy w stanie sięgnąć co najmniej połowy pierwszego piętra. A potem? Cóż, potem trzeba się będzie trochę powspinać.
Dlaczego latem? Nie tylko dlatego, że pochlapanie chłodną wodą jest najmniej bolesne: także ze względu na potrzebę szybkiego wyschnięcia umytych ścian. Dmuchawy i suszarki możemy wstawiać do wnętrza domów – na zewnątrz są bezużyteczne. W upale ściany wyschną w ciągu doby – i wtedy możemy zneutralizować fasadę środkami glono-i grzybobójczymi, wałkiem nlub pod natryskiem. Jeszcze dzień – i, jeśli trzeba, malowanie. Najlepiej farbą z dużym napięciem powierzchniowym po wyschnięciu – wówczas większość drobnych zabrudzeń, od kurzu po sadzę, spływa z deszczem, nie „trzymając się” ściany.
Oczywiście, można też co pięć lat zmieniać elewację. Wszystko zależy, czy wolimy wydać trzy, czy 33 tysiące. [ws]