Dom na przestrzał
Zgoda, być może jest to propozycja pod względem pogodowym bardziej dostosowana do okolic nowozelandzkiej Waiheke Island niż Krotoszyna, ale na poziomie „filozofii projektowania domu jednorodzinnego” warto odwołać się do odwagi i oddechu Vaughana McQuarrie, który zdecydował się wznieść budynek o patriotycznej (na antypodach) nazwie Anzac Bay House jak najprzejrzystszy, niczym ze książki dla dzieci o „niesamowitych przekrojach”.
Warto zastrzec się, że projektantowi nie chodziły po głowie fantazje nt. „otwartości”, o które w Nowej Zelandii trudniej niż w Europie. Marzył po prostu o budynku świetlistym, przenikniętym słońcem, a jednocześnie nawiązującym formą do miejscowych szop na żaglówki, których kształt nie zmienił się od dwustu lat.
I tak stanął Dom Zatoki Anzac: półtorapiętrowy, o całkowicie przeszklonych frontach. Gdyby miejscowe lirogony były rozsądniejsze, mogłyby przelecieć dom na wylot. Najmocniejszym akcentem pionowym jest fantastycznie ukształtowana spirala pojedynczych schodów: najważniejszy akcent pionowy w budynku. Pod wzmacniającym rusztowaniem budynku suszą się zioła.
To dom dla rodziny żyjącej wspólnotowo: sypialnie i gabinety otaczają wiankiem wspólną przestrzeń na parterze i piętrze, przeznaczoną na wspólne posiłki, naukę i zabawę. Podobny oddech warto naśladować, nawet, jeśli przeszklone fronty przyjdzie ogacić na zimę. [ws]