Co przetrwa 10 w skali Richtera?

Jak budować, by domy były w stanie przetrwać trzęsienia ziemi? To pytanie oczywiście w niewielkim stopniu dotyczy Polski (chociaż projektanci domów na Śląsku powinni liczyć się z uskokami), ale daje do myślenia, na jak różne sposoby myśl techniczna radzi sobie z problemem, jakim jest nagłe zniknięcie tego, na czym (dosłownie i w przenośni) stoi każdy dom: niewzruszonego, twardego fundamentu.

Działania projektantów zmierzają w różnych kierunkach: dość rzadko zdarza się utopijne marzenie o stworzeniu ‘odpowiednio silnej konstrukcji’, znacznie częstsze jest dążenie do unikania w różny sposób przeciążeń. Szczególnie narażona na wstrząsy tektoniczne Japonia stanowi prawdziwy poligon różnego rodzaju rozwiązań. Nie brak tam marzenia o konstrukcjach superwytrzymałych (w tym kierunku pracuje założyciel Toyota Motor Kiichiro Toyoda, wznoszący kolejne generacje „odpornych na wstrząsy” osiedli), od stuleci jednak intuicyjnie próbowano tam przede wszystkim budowy możliwie lekkich, elastycznych, „pracujących” budynków.

W tym kierunku już w latach 90. zmierzał architekt Renzo Piano, wznosząc kolejne budynki wsparte na sprężynujących bądź elastycznych łukach, a we wzniesionej w 2001 roku w Tokio galerii handlowej firmy Hermes zastosował wręcz gumowe amortyzatory, wbudowane w fundamenty i elementy nośne budynku.

Nie brakowało w Japonii rozwiązań demonstracyjnie utopijnych, stanowiących raczej wyzwanie intelektualne dla projektantów niż realistyczne rozwiązania na masową skalę: do takich należy projekt „lewitującego” domu stworzony trzy lata temu przez Air Danshin Systems. Istotą założenia jest umieszczenie w budynku niezwykle wysokowydajnego generatora sprężonego powietrza z samodzielnym źródłem zasilania i rozbudowanym systemem czujników sejsmicznych, który na pierwszy sygnał rozpoczynającej się serii wstrząsów literalnie unosi dom w powietrze na poduszce sprężonego powietrza. Mimo, że firma podkreślała, że rozwiązanie jest o 1/3 tańsze niż jakiekolwiek inne systemy zabezpieczeń przed wstrząsami, projekt nigdy nie doczekał się wdrożenia.

Znacznie bardziej defensywną taktykę przyjął guru dalekowschodniej architektury Kengo Kuma, którego realizacje kilkakrotnie opisywane były również na łamach portalu KB Projekt. Firma 62-letniego twórcy zaprojektowała „siatkę” z włókien poliwęglanowych , którą okryty został dość banalny budynek biurowo-wystawienniczy dużej firmy odzieżowej Koimatsu Seiren. Na pozór przypomina to nieco konceptualne pomysły Christo, zajmującego się „opakowywaniem” w półprzezroczyste folie kolejnych pomników architektury, cel jest jednak zupełnie inny: zakotwiczone głęboko w ziemi wiązki elastycznych, a jednocześnie dziesięciokrotnie silniejszych od stali włókien są w stanie ustabilizować i zachować w całości bryłę budynku nawet przy wyjątkowo silnych wstrząsach.

160-metrowa szpula poliwęglanowego włókna, znanego pod nazwą handlową CABKOMA, waży zaledwie 12 kg: to ułamek wagi stalowych lin tej samej długości (i znacznie grubszych), które konieczne byłyby do podobnego ustabilizowania budynku. Dodatkową wartość stanowi aluzyjny figiel, jeden z tych, na jakie często pozwala sobie Kengo Kuma: wiązki napiętych, białych włókien nieodparcie kojarzą się – nawiązując do branży, do której należy Koimatsu Seiren – ze szwalnią. (ws)

(źródło: Kengo Kuma page)