Wojna wełny ze styropianem

Nieraz jesteśmy świadkami niemal nierozstrzygalnych polemik. Spierają się entuzjaści dwóch partii, rzecznicy samochodów na gaz i benzynę, psiarze i kociarze. Ci zaś, którzy trzymają w ręku projekt wymarzonego domu i zaczynają zastanawiać się nad detalami, niemal nieuchronnie staną przed koniecznością przystąpienia do jednego z dwóch stronnictw, gromko zachwalających swój idealny materiał do ocieplania i wyciszania domów: wyznawców wełny mineralnej i styropianu.

Stronnictwo „wełniarzy” jest nieco starsze, bo wełnę mineralną zaczęto stosować już w początkach XX wieku: legenda głosi, że inspiracją był wybuch wulkanu Kilauea na Hawajach, gdzie wyrzucana w powietrze lawa miała na silnym wietrze stygnąć we włókna. Bardziej prawdziwe jest jednak wykorzystanie pieców martenowskich i innych, osiągających wysokie temperatury, w których zaczęto topić w obecności wielkich dmuchaw najpierw bazalt, a następnie dolomit, gabro, szkło, a w PRL i innych socjalistycznych potęgach gospodarczych – również żużel i szkło.

Styropian, czyli spieniony polistyren, jest o pokolenie młodszy: to powojenny cud techniki budowlanej i izolacyjnej, powstający w następstwie podgrzania parą wodną i pod ciśnieniem granulek czystego polistyrenu.. Zdarzają się dodatku poprawiającego właściwości izolacyjne grafitu, zdarza się kolorowanie, ale zwykle styropian występuje w odcieniu brudnej kości słoniowej.

Oba materiały są szalenie popularne. Wełna mineralna bądź szklana używana jest w budownictwie dłużej i w większej chyba liczbie postaci: płyt o najróżniejszych rozmiarach, mat i filców. Polistyren  jest za to szerzej używany: wykorzystuje się go w przemyśle spożywczym (osławione kubki!), pakowalnictwie i branży papierniczej, ale w budowlance zużywa się go najwięcej. Ze względu na większą sztywność nie oferuje się go w belach, lecz w postaci płyt i granulatu.

I tu zaczyna się rywalizacja: oba materiały mają bowiem silne właściwości oceplające, stanowią świetną izolacje akustyczną (tłumią nie tylko dźwięki powietrzne, ale i uderzeniowe), produenci  obu twierdzą również, że oferowane przez nich sustancje są ognioodporne, ale za to – szczęścia nigdy dość – paroprzepuszczalne.

A skoro tak – kto lepszy? Zwykle zaczyna się od pieniędzy: wełna jest droższa, ale jej wyznawcy nie uznają kompromisów: jest droższa, bo jest lepsza. Lepsza – ale na czym to polega, skoro współczynniki przepuszczalności są porównywalne, z nieznacznym wskazaniem na styropian?

No, i wtedy się zaczyna. Dowiadujemy się na forach (a nieraz i od dystrybutorów) że styropian się łatwiej zagrzybia. Nie, to wełna się łatwiej zagrzybia. Nie, styropian! No dobrze, wełna mniej, ale za to styropian jest totalnie wodoodporny,a  wełna higroskopijna, a jak raz się zmoczy – do wyrzucenia. To trzeba nie moczyć.

A palność? Podobno styropian świetnie się pali. Nieprawda, tylko, jeśli jest trzymany nad ogniem, a wtedy wełna też się pali. Ale nie tak, jak styropian. Ale za to styropian nie jest rakotwórczy. A wełna to niby jest? No, dawniej była. Nieprawda! A to dlaczego nowe gatunki reklamują jako „ekologiczne, wolne od kancerogenów”?

A poza tym styropian jest łatwiej montować. Nieprawda, śmieci strasznie tymi kuleczkami, a w dodatku kleje są rakotwórcze. Nie są. Są. To wróćmy do kwestii, co lepiej grzeje? Wełna. Nie, styropian. Ale za to opary smoły i benzyny rozpuszczają styropian. No tak, ale jest wodoodporny…

Nie zamierzamy rozstrzygać tu tego sporu: nie udało się to nikomu od przeszło 40 lat. Zauważmy tylko, że kiedy zwolennicy wełny minieralnej i styropianu ostatecznie chrypną, łypiąc tylko na siebie ze wściekłością, na ring wkracza ON: Poliizocyjanurat (PIR) o trzykrotnie lepszych współczynnikach izolacyjności niż styropian i wełna razm wzięte. [ws]