Wieże wodne

Architektura „utopijna” ma się dobrze i nadal często karmiona jest wrażliwością czysto polityczną – ale rezultaty okazują się nieraz nadspodziewanie ciekawe. Niespełna sto lat temu utopiści marzyli o „wieżach III Międzynarodówki” względnie wyższym niż Empire State Building Pałacu Rad z posągiem Lenina na szczycie. Dziś młodzi architekci, zatroskani globalnym ociepleniem, myślą nad tym, jak zapewnić wodę i energię najbardziej nieszczęśliwym krajom – w rodzaju Somalii.

Pracujący w singapurskim studiu architektonicznym projektant z Kazachstanu Nurzhanat Kenenov wystąpił z projektem, który zwrócił uwagę kilku już liczących się magazynów branżowych i forów dyskusyjnych. Kenenov zastanowił się nad przypadkiem Somalii – jednej z rekordzistek, jeśli idzie nie tylko o przestępczość, niestabilność polityczną, ubóstwo i śmiertelność, lecz również – co wydaje się ściśle powiązane – podaż wody. Położona nad brzegiem Oceanu Indyjskiego, w pasie równikowym, pozbawiona rzek Somalia może liczyć na 250 mm opadów rocznie (w porze monsunowej) – i musi liczyć się z parowaniem rzędu 2000 mm.

Pewnym rozwiązaniem są budowane, dzięki odważnym organizacjom humanitarnym, studnie głębinowe – ale nigdy nie zaspokoją one oczekiwań całego kraju, zwłaszcza regionów skalistych. Kenenov zaproponował rozwiązanie niemal doskonałe, eleganckie i ocierające się o koncept perpetuum mobile. Ale po kolei.

Kazachski architekt proponuje budowę sieci „wież wodnych” u brzegów oceanu o bardzo nietypowej architekturze: w dwóch trzecich ich wysokości powinien znaleźć się gigantyczny „taras”, zawierający zestawy soczewek i szkieł powiększających. Promienie słońca (których w równikowej Somalii nie brakuje), skupiane przez soczewki, ogrzewałyby wodę oceaniczną (również w obfitości), znajdującą się w przezroczystym zbiorniku u podstawy wieży do temperatury wrzenia.

Para wodna unosiłaby się przejrzystymi szybami w górę, napędzając przy okazji turbiny i generując prąd elektryczny: na wysokości 200-250 metrów chłodniejsze masy powietrza powodowałyby jej schłodzenie i skroplenie – po czym, po dodatkowym schłodzeniu i re-mineralizacji trafiałaby wodociągami do położonych w głębi lądu osad.

Odsalarnia, elektrownia cieplna i wieża ciśnień w jednym? Projekt młodego Kazacha zachwyca elegancją ujęcia, diabeł tkwi jednak w szczegółach: co z mętnieniem ścian zbiornika, w którym miałoby się dokonywać odparowywanie? Jak duża będzie wydajność proponowanego rozwiązania? Jak solidnie muszą być posadowione wieże, by dźwignąć ciężar plateau z soczewkami, turbin, a przede wszystkim – zbiorników ze skroploną na wysokości wodą, ważącą tysiące kilogramów? I, bagatela, jaka agencja sfinansuje budowę choćby jednej „wieży desalinizacyjnej”?

A jednak – warto spróbować. Zamknięcie praktycznie całego „cyklu obiegu wody w przyrodzie” w granicach jednego projektu architektonicznego to więcej niż tuzin ogniw fotowoltaicznych i elektrowni wiatrowych razem wziętych. (ws)