WIERZBA I INNE ROŚLINY ENERGETYCZNE

Do kategorii roślin, które nadają się do ogrzewania domów, zaliczamy wierzbę energetyczną, robinię, olchę. Do tych samych celów używać można traw – takich jak miskant olbrzymi czy ślazowiec.

Z wszystkich tych roślin można wykonać paliwa przetworzone, typu pellet czy brykiet. Najbardziej znana i rozpowszechniona jest wierzba energetyczna. Generalnie, takie rośliny stosowane są przez osoby, które mają świadomość ekologiczną, nie chcą palić węglem czy stosować ogrzewania gazowego. Z 3-4 letnie wierzby energetycznej można uzyskać dobrej jakości zrębkę, czyli odcinki o długości kilku centymetrów. W identyczny sposób można przetworzyć i wykorzystać robinię akacjową i olchę. Problem polega na tym, że jeżeli ktoś liczy na dużo tańszy, w porównaniu z węglem, opał, to szale są wyrównane. Nie ma zdecydowanych różnic. Tu bardziej liczy się świadomość ekologiczna, dbałość o rynek lokalny.

Wierzba energetyczna, zrębka, źródło: Wikipedia aut.Szymek XXXX   

Jakie problemy napotkamy, próbując palić w piecu roślinami energetycznymi?

Ważna jest instalacja grzewcza. Jeżeli mamy w miarę nowoczesny i uniwersalny kocioł, to możemy wykorzystać zarówno pellety jak i brykiet. To nie sprawdza się w przypadku pieców starszej konstrukcji, bez wymuszonego nadmuchu. Nie da się w nich palić pelletami czy brykietami.

Czy można uprawiać rośliny energetyczne na własne potrzeby?

Trzeba dysponować do tego celu większą działką, na przykład o powierzchni od trzydziestu arów do hektara. Najbardziej popularna jest wierzba energetyczna. Z analiz, jakie zrobiliśmy na naszej uczelni, wynika, że aby ogrzać dom o powierzchni 100 m.kw i co roku mieć
możliwość zebrania pewnej ilości biomasy, należałoby uprawiać około 20 do 30 arów. Jeżeli możemy zbierać wierzbę co trzy lata, to całkowity areał jaki będzie nam potrzebny, to około 1 hektara. Co roku na jednej trzeciej tej powierzchni przeprowadzamy zbiór, resztę wykorzystujemy jako plantację. Surowiec najlepiej przerabiać na zrębkę, o której wspomnieliśmy, potem przesuszyć i wykorzystać. Należy pamiętać, że wierzba ma pewne wymagania, lubi gleby cięższe, wilgotne, nie może rosnąć na glebach piaszczystych, w miejscach, gdzie jest sucho. Jakiś czas temu rozpowszechniano informację, że wierzba może rosnąć wszędzie, sadzonki dobrze się wtedy sprzedawały, niestety plantacje nie udawały się, rośliny dawały słabe plony.

Jaki jest koszt zasadzenia takiej plantacji?

Zasadzenie plantacji wierzby energetycznej jest rzeczą dziecinnie prostą, tak zwane sztobry, czyli odcinki o długości 25 cm, zyskane z pędów jednorocznych, można zakupić za mniej niż 10 gr za sztukę. Można sobie w ramach eksperymentu założyć plantację o powierzchni 2 arów, po pierwszym roku ściąć pędy i mamy własne sadzonki. Wtedy można obsadzić hektar pola. Należy jednak pamiętać, że w Polsce nie ma zbyt wielu maszyn do mechanicznej obróbki wierzby, to znaczy przerobienia ściętych pieńków na pellet czy brykiet. Nie ma dostępnych usług dla ludzi właśnie dysponujących polami o niewielkiej powierzchni.

A jak jest z innymi roślinami energetycznymi?

Podobnie sprawa wygląda w przypadku topoli czy robinii. Pole o powierzchni jednego hektara zapewni nam samowystarczalność. Ciekawa sprawa jest przy wykorzystaniu traw szybkorosnących. To rośliny jednoroczne, zapewniające plon każdego roku, na przykład miskant czy ślazowiec. Tu plon można zbierać przy użyciu typowych maszyn do siana czy kiszonki, takimi jakimi dysponują rolnicy. Nie trzeba dodatkowych urządzeń, to dużo niższe koszty. Trawy w formie bel można spalać bezpośrednio w piecu albo przetworzyć je na brykiety i pellety.

Jaki jest koszt plantacji traw szybkorosnących?

Sporo kosztuje miskant, bo trzeba kupić sadzonki. Cena wynosi około 1 zł za sadzonkę. Zaleca się, by sadzić jedną na metr kwadratowy. Po jednym roku można taką sadzonkę rozmnożyć. Rozcina się karpę i ma nowe sadzonki. Jeżeli ktoś ma czas, w ciągu roku, dwóch z kilku roślin można wyhodować sadzonki na całą działkę. Każdy pęd to nowa sadzonka. Ta roślina daje też największe plony – w ciągu roku potrafi urosnąć bardzo podobnie jak wierzba. Pojawiają się też tak zwane sadzonki in vitro – wiemy z jaką odmianą mamy do czynienia i jaki plon uzyskamy. Niestety, one z kolei są droższe.

{{NOWA-STRONA}}

Co jeszcze można zaliczyć do roślin energetycznych?

Najprostsze rośliny energetyczne to zwykła słoma i siano. W wielu miejscach produkcja zwierzęca zanika, a mamy sporo terenów zielonych. Jeśli ktoś nie chce likwidować pastwiska, to może raz czy dwa razy w roku plon wysuszyć i zebrać i sprzedać na cele energetyczne. Siano roluje się albo przetwarza na kostkę. Tutaj pod Krakowem istnieje firma, do której można przywieźć siano w rolkach, oni przerabiają to na brykiety, płacimy za przeróbkę i mamy surowiec opałowy.

Trzeba pamiętać, że do spalania siana potrzebny jest odpowiedni piec. Mieści trzy kostki wsadowe i musi mieć sterowanie i nadmuch. Nie są to kwoty zaporowe, dobry piec gazowy kosztuje około 10 tysięcy złotych, nieco tańszy jest piec na biomasę. Problem jest taki, ze w Polsce nie pokazuje się takich rozwiązań, nie mówi o nich. A to przecież prosta forma na wykorzystanie tego, co i tak daje natura.

Jaki jest aktualnie rynek na biomasę?

Raczkuje, można powiedzieć. Naturalną rzeczą jest, że właściciele domów kupują węgiel czy ekogroszkek. Wiedzą, że kupią go na pewno, bez żadnych kłopotów, bo jest sieć składów opału, kopalnie wydobywają węgiel. Natomiast jeśli ktoś decyduje się na biomasę, pellet czy brykiet, staje przed dylematem. Zainwestuję i kupię piec, ale czy za kilka lat zdobędę paliwo? Rynek producentów nie jest ustabilizowany i powiązany z odbiorcami. Kształtuje się z dnia na dzień, z roku na rok. Brykiet w sposób ciągły sprzedają markety budowlane, ale tam tona surowca kosztuje 800 – 1000 zł. To cena zaporowa. Gdyby pojawiły się dotacje unijne na systemów spalania pelletów czy brykietów, dużo szybciej by się to rozwinęło. Prawdopodobnie zmniejszyłby się też problem spalania śmieci.

Czym panowie zajmujecie się na uczelni?

Zajmujemy się biomasą stałą. Badamy, jakie nowe rośliny pojawiły się na rynku, staramy się je uprawiać na poletkach doświadczalnych, a potem określamy ich parametry. Określamy też, jak właściwości przenoszą się na produkt gotowy – określając zawartość części, które palą się dobrze, te które mniej oraz ilość popiołu. Wśród produktów sprzedawanych na rynku nie ma systemów gwarancji jakości. Niektórzy producenci są mniej rzetelni inni bardziej. Da się zrobić pellet z okien drewnianych, pomalowanych pięcioma warstwami farby. Ale ekologia nie z tym nic wspólnego. Jeśli ktoś kupi zły towar, zniechęci się raz na zawsze. Staramy się też opracować technologie energooszczędne, czyli jak przy niskich nakładach uzyskać produkt finalny dobrej jakości. Poszukujemy też nowych roślin energetycznych, które mogą rosnąć w naszym klimacie i dawać sporą ilość biomasy. Badamy też możliwość wykorzystania na cele energetyczne odpadów z przemysłu spożywczego – na przykład wytłoków z owoców, łusek słonecznika. W Polsce mamy bardzo duże zróżnicowanie klimatyczne. Im więcej będziemy mieli roślin, które możemy zastosować, tym lepiej.

O roślinach energetycznych mówili dr inż. Krzysztof Mudryk i dr inż. Marek Wróbel z Wydziału Inżynierii Produkcji i Energetyki Katedry Inżynierii Mechanicznej i Agrofizyki Uniwersytetu Rolniczego.

Rozmawiał Robert Rusek