Minimalizm maksymalny

Redukowanie ozdób, ornamentów i wszelkiego rodzaju wyposażenia dodatkowego to ważny nurt we współczesnym projektowaniu domów: niedawno pisaliśmy o minimalistycznych rozwiązaniach podbijających Japonię, a „kierunek na prostotę” – gładkie ściany, proste meble, punktowe oświetlenie LED, żadnych obrazów – zdaje się dominować również w wielu pracowniach Europy. Ale – budynek bez ścian i dachu?

Brzmi to jak konceptualny żart – i w znacznym stopniu nim jest. Hotel „Null Stern” (czyli, w dosłownym przekładzie, „Zero gwiazdek”), mieszczący się na wysokości ponad 2 tysięcy metrów w alpejskim masywie Graubünden, oferuje gościom… łóżko. Dwuosobowe. Luksusowe. I – pod gołym niebem.

Warto jednak pamiętać o sentencji „Jeśli coś jest głupie, ale działa – to znaczy, że nie jest głupie”. Rezerwacje w stworzonym przez braci Franka i Patricka Riklina oraz Daniel Charbonniera hotelu sięgają wielu miesięcy z wyprzedzeniem – i przyjmowane są, oczywiście tylko w sezonie letnim i z zastrzeżeniem o możliwości anulowania nawet w ostatniej chwili w przypadku złej pogody.

Goście zerogwiazdkowego hotelu mogą skorzystać z doskonale utrzymanej toalety publicznej odległej o kilka minut marszu – rankiem zaś śniadanie poda im do łóżka służący w nienagannej liberii. Apartament bez ścian znajduje się na strzeżonym terenie – nie ma więc obaw, że w nocy pod kołdrę wślizgnie się łasica, by nie wspomnieć o grubszym zwierzu. Koszt noclegu pod gwiazdami (250 franków szwajcarskich) nie odstrasza licznych chętnych.

Nie jest to pierwsze przedsięwzięcie hotelarskie szwajcarskiego trio: pierwszy „zerogwiazdkowy” hotel założyli w dawnym schronie przeciwatomowym. Oczywiście, tłumacząc swoje dokonania, zasłaniają się swoiście pojętą filozofią egzystencjalną: „Zależy nam na tym, by gość naszego hotelu znalazł się w centrum doświadczanej wszystkimi zmysłami nocy i by skupił się na tym, co niedotykalne i nieokreślone, redukując wszystkie inne wyznania do minimum” – deklamuje Charbonnier. Wydaje się jednak, że istotnym źródłem inspiracji dla naszych hotelarzy mogła być również myśl jednego z najdowcipniejszych Polaków XX wieku, pana Antoniego Słonimskiego, a konkretnie jego słynny „Monolog pijaka”, najwyraźniej przełożony na niemiecki. Przypomnijmy:

„Wsiadam na rogu do samochodu – mówi pijak – ale to jakiś dziwny samochód. Drzwiczek nie ma, kół nie ma, kierownicy nie ma, karoserii nie ma, tylko stoi jakiś facet i wali mnie po mordzie”.
 

Zapraszamy do Graubünden w oparach absurdu!

http://www.null-stern-hotel.ch/