Dom – schron pod Warszawą

 „Jaki nowoczesny, co za styl, ależ wyjątkowe materiały” – takie zachwyty wobec domów, zaprojektowanych i powstających na Zachodzie czy w Stanach Zjednoczonych nie są w Polsce niczym dziwnym. Chwali się często kontrowersyjne i niezbyt ładne pomysły. Natomiast niezmiernie rzadko zachodnie media odnotowują, nie mówiąc już o zachwycie, budynki powstające w Polsce.

Oczywiście, dość łatwo to uzasadnić – choćby mniejszą w porównaniu z Zachodem zamożnością polskiego społeczeństwa. Wybudowanie domu jest tak ogromnym wysiłkiem finansowym, że trudno silić się na oryginalność rozwiązań, ponieważ wszystko to, co dostępne poza standardem, kosztuje spore pieniądze. Dodatkowo dopiero od jakiegoś ćwierćwiecza wybierać można spośród przeróżnych projektów domów. Wcześniej, za czasów PRL, można było zbudować tylko kilka typów budynków. Pilnowali tego urzędnicy budowlani.

Tym bardziej zatem na uwagę zasługuje dom – schron, powstały przez kilku laty w okolicach Warszawy. Autorem projektu jest pracownia architektoniczna KWK Promes. Autorzy wolą określać swoje dzieło mianem „dom bezpieczny”. Budynek ma kształt prostopadłościanu, jest dwupiętrowy i wykonany z betonu. Z daleka przypomina wielki, jednolity klocek. Część ścian jest ruchoma, dlatego nocą budynek może być zamknięty, a w ciągu dnia – otwarty. Nie ma w nich okien – zamiast nich otwierają się fragmenty ścian. Ogrodzenie też może tworzyć jednolity, betonowy mur a kiedy zjawią się goście – rozsunąć się, gościnnie zapraszając do środka. Niemile widziani przybysze nie wejdą – przy otwartej bramie, do ogrodzenia przesuwają się boczne fragmenty ścian, tworząc zamknięty dziedziniec. Można tam „uwięzić” kogoś niechcianego.

Dom ma nawet swój zwodzony mostek, prowadzący z górnego piętra na zbudowany obok basen. Tylna ściana, wychodząca na ogród, to metalowa roleta. Może zostać zwinięta i odsłonić widok, może też być wykorzystana jako gigantyczny ekran, na którym wyświetlane są filmy. Autorzy projektu nie podają, jak długo zajmuje przekształcenie budynku z domu otwartego w szczelnie zamkniętą kostkę. Prawdopodobnie chodzi o kwestie bezpieczeństwa. Wiadomo, że przesuwne ściany mają wysokość ponad dwóch metrów i kilkanaście metrów długości. Niezbyt wyszukany kształt budynku nie wpływa na wartości użytkowe. W środku jest kuchnia, przestronny salon, sypialnie a nawet balkon, wkomponowany w bryłę domu.

Oczywistą sprawą jest, że koszt domu bezpiecznego jest astronomiczny. W grę może wchodzić nawet kilka milionów złotych, bo trzeba korzystać z najnowocześniejszych i bardzo zaawansowanych technologii. Budynek nie ma na przykład komina, prawdopodobnie do ogrzewania wykorzystywana jest pompa ciepła. O wymianę powietrza w środku dba system rekuperacji, musi być też klimatyzacja. Wszystko to sprawia, ze na podobny dom może być stać tylko nielicznych. Ale przecież dokładnie tak samo jest na Zachodzie czy w USA.

„Dom bezpieczny” powstawał przez pięć lat, od 2004 do 2009 roku. Wkrótce potem opisały go branżowe pisma architektoniczne. Artykuł na jego temat znalazł się też na przykład w brytyjskiej bulwarówce Daily Mail. „Idealny budynek w przypadku nadejścia apokalipsy albo ataku zombie” – ekscytował się autor, chwaląc jednocześnie nowatorstwo i pomysłowość architektów. „Nie chciałbym być w środku, kiedy dom jest zamknięty a system ruchomych ścian i okien zawiedzie” – napisał jeden z czytelników w komentarzu pod tekstem.

RR