Dom pod kloszem

Grządki pod oknami, własne zbiory na wyciągnięcie ręki – tak, to marzenia większości osób decydujących się na własny dom. Ekologiczny budynek, wzniesiony z torfu, gliny lub ziemi też marzy się wielu entuzjastom zdrowego stylu życia. Czy można sobie na to pozwolić tylko w ‘boskim’ klimacie Prowansji lub Florydy? Niekoniecznie: udaje się to również na Dalekiej Północy, o ile ktoś zdecyduje się na przykrycie swojego miejsca na ziemi przezroczystą geo-kopułą. Przykład takiego projektu stanowi „dom pod kloszem” na wyspie Sandhornøya na Morzu Północnym.

Każde z rozwiązań z osobna jest w jakiś sposób ‘oswojone’ i znane: wszyscy czytamy o entuzjastach ekologicznego stylu życia, którzy decydują się na wzniesienie unikalnego, niepowtarzalnego, pozbawionego kątów prostych domu z drewna, gliny bądź torfu. Wiadomo, że pracy przy nim co niemiara, samemu jest się majstrem i twórcą, trudno też o serwisantów – ale za to ogromna jest satysfakcja ze wzniesienia swojej siedziby własnymi rękami. Grządki i inspekty to też nic nowego – ściany kiosków prasowych uginają się pod adresem pism dla działkowiczów bardziej niż stragany na zielonych targach pod ciężarem gruszek i rzepy. Nawet idea „geokopuły” nie jest całkiem nowa – od pierwszych kalifornijskich eksperymentów z „Biosferami” wzniesiono takich obiektów setki: wszystkie odwołują się do dokonań Buckminstera Fullera, o których będziemy jeszcze nieraz pisać.

Niezwykła jest dopiero myśl, by połączyć to wszystko w ramach jednego gospodarstwa domowego – by, innymi słowy, zamknąć swój dom w szklarni! Państwo Benjamin i Ingrid Hjertefølger zdecydowali się na to przed czterema laty – i wraz z czworgiem już dzieci na oczach fok i morsów, w blasku, mówiąc nieco górnolotnie, zorzy polarnej, uprawiają melony, jabłka czereśnie, a nawet kiwi i brzoskwinie. Przerywają tę działalność jedynie na trzy miesiące nocy podbiegunowej: doświetlanie upraw sztucznym światłem byłoby zbyt kosztowne, tym bardziej, że budżet na ogrzewanie jest niewysoki, dzięki rekuperacji i wykorzystywaniu „szarej wody” do podlewania upraw.

Ingrid Hjertefølger po wyprowadzce najbardziej ceni sobie ciszę: ciszę w glinianym domu, ciszę pod zbudowaną z trójkątnych, stalowo-szklanych modułów geodą. Pytanie za wiele punktów: czy mieszkając pod takim kloszem, z kępą bazylii na parapecie i odcięta szklaną taflą od kosodrzewiny, jest bliżej czy dalej natury niż przeciętny mieszczuch? [ws]