Dlaczego żarówka nie śpiewa?

Śpiewa, śpiewa, i to jeszcze jak – lepiej niż ogórek u Gałczyńskiego. Tęsknota do „wielofunkcyjności”, jaką zdradzają współcześni projektanci, sprawia, że coraz częściej jedno, potencjalnie szalenie proste urządzenie wyposażone jest w szereg dodatkowych opcji, umożliwiających mu realizowanie kilkunastu realnych bądź wydumanych potrzeb właściciela. Czy zapewnia nam to większą elastyczność, czy raczej czyni nas niewolnikami coraz kosztowniejszych i bardziej skomplikowanych przedmiotów?

O „internecie rzeczy” mówi się od lat kilkunastu, od kilku lat mnożą się pochwały lodówek i chłodziarek, które same informują nas o potrzebie zakupu dodatkowej puszki tuńczyków, względnie spożycia tej, której termin ważności ma się ku końcowi. Co do mnie, nadal uważam, że wszyscy niedotknięci poważnymi dolegliwościami neurologicznymi są w stanie sporządzić w sobotę rano listę zakupów, i w wyręczaniu ich w tym przez lodówkę jest coś uwłaczającego, ale można zrozumieć potrzebę wykazania się, jaką żywią konstruktorzy urządzenia kosztującego kilka tysięcy złotych. Co jednak począć, gdy do urządzania nam życia zabierają się… żarówki?

Z tymi żarówkami to w ogóle udręka. Najpierw były symbolem elektryfikacji oraz postępu. Potem, pod koniec realnego socjalizmu, stale ich brakowało. Potem musieliśmy cierpliwie znieść kolejne regulacje unijne, najpierw odbierające nam stare, dobre żarówki z żarnikiem (udało się je na szczęście ukryć pod pseudonimem „do celów technicznych”) na rzecz halogenów, po kilku latach zaś – odbierających halogeny na rzecz LEDów. O LEDach zresztą też piszą, że szkodliwe, więc kolejna rewolucja wisi ani chybi w powietrzu.

Mniejsza z tym: LEDy świecą ciepło, na szczęście nie trzeba było wymieniać gwintów, kosztują co prawda 15 razy drożej niż dawne „zarówki”, ale też świecą nieco dłużej. To jednak modernizatorom nie wystarczyło.

Pal diabli żarówki, które wyświetlają kolorowe wzorki na ścianie bądź na życzenie zmieniają odcień światła: entuzjastów dyskotek nigdy nie brakowało. Jak się jednak okazuje, coraz więcej jest żarówek, z którymi można się komunikować za pomocą tabletu lub telefonu. Pomyślcie tylko, co za korzyść: można zapalić światło (i zacząć „nabijać” prąd) jeszcze przed wejściem do domu!
Inni innowatorzy wstawili w obudowę żarówek naj-najnowszej generacji głośnik Bluetooth, który łączy się z odtwarzaczem mp3 z telefonu i – emituje odpowiednio głośniej wybrany przez nas utwór. Trudno: dyskoteka. A jeśli zainstalować więcej takich żarówek w jednym pomieszczeniu, cóż to będzie za akustyka… I tanio: 750 zł za sztukę.

Co tam: można mieć również żarówkę z akumulatorkiem. Oczywiście zamiast tego można na wypadek awarii prądu trzymać w szufladzie latarkę i świecę, ale gdzie tam – z żarówką samoświecącą ciekawiej! Żarówki mogą nas identyfikować po telefonie, rozjarzając się, gdy wejdziemy (z telefonem) do pomieszczenia: co za akt adoracji! Mogą pachnieć (żarówka z tzw. dyfuzorem, który napełnia się olejkiem zapachowym). Mogą realizować „programy świecenia”, symulując naszą obecność podczas wakacji (nie ma to, jak programować w ten sposób 80 żarówek w domu). Ba, można nawet podłączyć do nich kamerę, głośnik i mikrofon: gadanie do lampki przestanie być odtąd oznaką pewnej niestabilności emocjonalnej, stając się dowodem na prowadzenie intensywnej wymiany intelektualnej ze światem. Jeśli zaś postawić na opcję ukrytej kamery i mikrofonu – zyskamy jedyne w swoim rodzaju nagrania złodzieja… Albo własnego psa, jeśli klikniemy nie ten klawisz. Jeśli zaś chcemy przestraszyć złodzieja (albo psa), możemy… wgrać w żarówkę komunikat. „Siad!” – rozlegnie się spod abażurka. – „Niegrzeczny Rex! Zostaw ten sejf!!”.

Stanisław Lem w jednej ze swoich wspaniałych, antyutopijnych humoresek S-F o Ionie Tichym opisał rywalizację dwóch producentów pralek: konkurujące modele najpierw wyposażano w przystawki do suszenia, prasowania i krochmalenia, następnie – również cerowania, przyszywania guzików i układania, potem, rzutem na taśmę, gotowania, aż wreszcie, jak ujął to krakowski pisarz, „z myślą o kawalerach uruchomiono kolejne funkcje które z praniem nie miały już, jako żywo, nic wspólnego, a nawet wręcz przeciwnie”. Z pewnym niepokojem czekam na niedaleki już dzień, kiedy podobne funkcje zaczną być wbudowywane w żarówki. [ws]