Craig Ellwood, architekt – samouk

Nigdy nie zdobył dyplomu architekta, ale przez lata tworzył popularne projekty domów, Dzięki talentowi, ambicji oraz sprzyjającym okolicznościom osiągnął sukces, o jakim inni architekci mogli tylko marzyć. To Craig Ellwood, a właściwie Jon Burke, bo tak brzmiało jego prawdziwe nazwisko.

Przyszły projektant domów urodził się w Clarendon w stanie Teksas w 1922 r. Jego rodzina, jak wiele innych, w poszukiwaniu lepszego życia wyruszyła na zachodnie wybrzeże USA i osiadła w Kalifornii. W wieku 20. lat Burke razem z bratem zaciągnęli się do armii amerykańskiej, do sił powietrznych. Jon był radio – operatorem na bombowcu B 24 (takie samoloty np. zrzucały pomoc dla powstania warszawskiego). Po zakończeniu służby wojskowej Burke, brat i jeszcze dwóch kolegów z armii założyli firmę remontową. Nazwę zaczerpnęli od szyldu sklepu z alkoholem – Elwood – jaki znajdował się naprzeciwko siedziby ich firmy. Po plajcie interesu Burke zajął się przygotowywaniem kosztorysów budowlanych. Zapisał się też na studia inżynierskie na Uniwersytecie Kalifornijskim. Na początku lat. 50 założył własną firmę „Craig Elwood Design” i już pod zmienionym nazwiskiem zajął się projektowaniem domów. Do niego należało wymyślanie wizji budynku a techniczne szczegóły, rysunki oraz podpisy pod projektami – to było zadanie zatrudnianych przez niego architektów z uprawnieniami.

Pierwszy wielki sukces przyszedł już w 1952 roku. Craig Ellwood opracował jeden z serii „Case study houses”, czyli modelowych domów, które miały być tanie, atrakcyjne i łatwe w budowie, tak by odpowiedzieć na wymogi rynku, czyli zapotrzebowanie rosnącej klasy średniej i powojennego boomu gospodarczego w USA. Pomysł należał do redakcji magazynu „Architektura i sztuka”, która zaprosiła do współpracy wielu popularnych wówczas projektantów domów. Elwood był autorem projekt numer 17 B, zbudowanego w Beverly Hills. Plan domu był oparty na kształcie litery C, z wydłużoną częścią środkową i skróconymi ramionami. Naprzeciwko części środkowej, na dziedzińcu, był basen. W środku parterowego budynku znajdowała się jadalnia, kuchnia, łazienki i sypialnie. Płaski dach opierał się na stalowych belkach oraz ceglanym murze. Tam, gdzie tylko się dało, ściany były szklane. Dawało to wrażenie przestrzenności i otwartości na otoczenie zewnętrzne. Niestety, dom nie przetrwał w pierwotnym kształcie do czasów współczesnych. Został przebudowany przez kolejnych właścicieli.

Po sukcesie tego projektu firma Elwooda nie narzekała na brak zamówień. W kolejnych swoich dziełach architekt – samouk powielał strukturę lekkich budynków, otwartych na otoczenie i przypominających nieco pawilony. Oczywistym środowiskiem dla takich projektów była słoneczna Kalifornia, dlatego tam powstało ich najwięcej. Kariera Elwooda trwała do początku lat 70. ubiegłego stulecia, kiedy przeniósł się do Włoch i osiadł w Toskanii, by zająć się malarstwem. Wcześniej zdążył zaprojektować jeszcze siedziby kilku firm, między innymi Xerox czy IBM. Był też autorem nietypowego budynku – mostu, ciągnącego się między niewielkimi zboczami w kalifornijskiej Pasadenie. To nie dom mieszkalny, a siedziba Akademii Artystycznej. Pod budynkiem przebiega jezdnia, a jak wygląda całość, można zobaczyć pod tym linkiem.

RR