Pod wielkim dachem tuby
Wznoszenie we wnętrzu budynku innego, mniejszego zadaszenia praktykowane jest zwykle przez dzieci, pracowicie wznoszące „schowek” z tapicerowanych oparć od kanapy. Kiedy jednak mamy do czynienia z naprawdę wielkim wnętrzem, zdarza się, że za przedsięwzięcie takie biorą się uznani architekci. Być może powinniśmy uważać, by sufity w projektowanym domu jednorodzinnym nie były za wysokie?
Bo problemem waszyngtońskiego National Building Museum okazało się, to że jest… za przestronne. Dźwięki dochodziły z opóźnieniem, strop i odległe ściany przytłaczały, najodporniejsi zwiedzający skarżyli się na agorafobię. „Po wejściu do NBA czujesz się trochę jak w kosmosie: wszystko jest bardzo daleko” – brzmiała jedna z częstych opinii. Rozwiązaniem okazała się inicjatywa nieco rebelianckiego Studio Gang Architects, którzy wznieśli trzy stożki, przypominające kształtem ule, z glansowanych na srebrno i purpurowo tekturowych rulonów.
Najwyższy z nich mierzy 18 metrów i do jego zbudowania użyto przeszło 2.700 tekturowych tub; dwa mniejsze usytuowane zostały na jego bokach, niczym piramidy dostojników przy faraońskiej. Wszystkie trzy służą dodatkowym aktywnościom muzealnym (wykłady, warsztaty) lub rekreacyjnym (zajęcia jogi, tańca lub kaligrafii). „Ludzie są nam wdzięczni – zapewnia Jeanne Gang. – Nareszcie mogą poczuć się razem”.
Pytanie, na co zdecydują się właściciele domów z wysoką antresolą: „schowek” wzniesiony przez dzieci czy wigwam z tektury? A może najlepiej okryć się kołdrą? [ws]